Wybierzmy się w plener. Nie tylko ślubny!
Fotograf ślubny szybko uczy się jednej rzeczy: dla Młodej Pary często najprzyjemniejsze są zdjęcia w plenerze. Dlatego zawsze namawiam, żeby z plenerami fotograficznymi nie czekać do ślubu ani na ślubie z nimi nie kończyć. Jest wiele okazji, które można w ten sposób upamiętnić.
Czy plener jest dla Was?
Oczywiście tak.
Dziękuję, koniec odpowiedzi. Naprawdę nie muszę wiedzieć niczego więcej, żeby na tak postawione pytanie odpowiedzieć. Wszystko inne to szczegóły techniczne: dobór miejsca, światła, czasu, stroju. Wszelkie szczegóły pozostawiam Wam, ale jeśli chcecie, to mogę to i owo podpowiedzieć. W różnych poradnikach znajdziecie informacje, że plener warto zrobić z okazji okrągłej rocznicy ślubu lub jako prezent na święta. Nie będę Was tak ograniczał – plener jest dobry zawsze i szukanie specjalnych okazji jest bez sensu. Warunek jest jeden: musicie mieć ochotę na takie zdjęcia.
Opiszę Wam teraz Wasze lęki
Tak, tak! Ludzie boją się sesji plenerowych (zwłaszcza o Was tu mówię, panowie! Wstyd!). Ale jestem w stanie to rozumieć. Przez natłok ofert na grouponie i mnóstwo propozycji nie od fotografów, a od ludzi z aparatami, większość sesji w plenerze wypada po prostu blado. Wy się boicie pozować i tego nie umiecie. Ja w sumie też nie umiem, ale za to umiem tak Wami pokierować, żebyście wyglądali przed obiektywem idealnie. Podczas oglądania zdjęć nawet nie zauważycie, że to był właśnie ten strasznie trudny moment pozowania.
Po drugie, często boicie się, że będziecie wyglądać źle (a to już z jakiegoś powodu wcale nie panowie). Prawda jest taka, że dwa albo trzy pierwsze zdjęcia faktycznie usuwam. Widać po Was, że to Wasza pierwsza sesja, że jesteście spięci, że nerwowo się rozglądacie, kiedy proszę, żebyście chwycili się za ręce. Ale to mija. Może mam dar, a może – co bardziej prawdopodobne – Wy zaczynacie się lepiej bawić. Szybko lęk znika, a zdjęcia wychodzą co najmniej dobre. A na koniec wiecie co? Panie piszą, że na zdjęciu nareszcie się sobie podobają, a panowie nie piszą, ale myślą tak samo!
Boicie się, że to potrwa i będzie wymagało wysiłku. No cóż… właśnie tak będzie i nic z tym nie mogę zrobić. Jednak zanim zamkniesz tę stronę i powiesz, że sesja to nie dla ciebie, przeczytaj dalej.
Czego boi się fotograf?
Nie tylko Wy się stresujecie. Ja też! Nie wiem o Was nic i nie mogę się w żaden sposób przygotować. Mam więc trochę miękkie kolana, ale na szczęście rozkręcam się równie szybko, co Wy i gdybym Wam teraz tego nie napisał, to nawet byście nie zauważyli.
Bardziej się boję, że potraktujecie sesję jak zdjęcia na wycieczce. Od początku robię wszystko, żeby nawet Wam to nie przyszło do głowy: żebyście przygotowali się do zdjęć, ubrali tak, jak chcecie wyglądać, a nie (Panowie!) w to, co akurat leży na wierzchu. Żebyście później nie drukowali tych zdjęć na domowych drukarkach. Szczególnie polecam Wam albumy – zawsze mogę je dla Was przygotować, żebyście docenili magię chwili. A może powinienem to wszystko opisać inaczej: boję się, że sesja w plenerze nie będzie dla Was żadnym przeżyciem. A chciałbym, żeby była.
Boję się, że nie będziecie się bawili. Boję się, że wyjdą z tego spięte zdjęcia biznesowe, czyli koszmar każdego fotografa w terenie. Chcę, żeby sesja była dla Was wyjątkowa, żeby było widać, że to dla Was specjalne wydarzenie, ale boję się, że nie dostrzeżecie aspekty zabawy. Szkoda by było, bo będziecie w miejscu, które Wam się podoba, przyjemnie się kojarzy i często ma już znaczenie sentymentalne, a ja się boję, że przed obiektywem to zniknie.
Wy macie swoje lęki, ja swoje – tego nie unikniemy. Ale ja już wiem, że to mija przy trzecim zdjęciu. Że czwarte to już zabawa, a przy dziesiątym sami mówicie „to jeszcze tu chcemy mieć” i „a możemy jeszcze takie?”. Zawsze!
Powiem Wam w tajemnicy…
Z większości sesji wychodzą naprawdę świetne zdjęcia. Ludzie-drewno to u nas rzadkość i każdy po krótszej lub dłuższej chwili się rozluźnia i zaczyna się na sesji po prostu bawić. Kiedy się rozluźniacie, od razu to widać, a praca fotografa staje się zdecydowanie lżejsza. Po piątej fotografii już w zasadzie nie muszę Wam podpowiadać – sami zaczynacie się ustawiać przed obiektywem.
Fotografia plenerowa będzie jednak dla wielu z Was pewnym wysiłkiem. Nie ominiemy ograniczenia technicznego: najlepsze zdjęcia wychodzą o świcie i o zmierzchu. Tak działa światło. I choć teoretycznie można robić sesję w południe, efekt jest wtedy wyraźnie słabszy bez względu na umiejętności fotografa i Wasze nastawienie. Jeśli więc nie lubicie rano wstawać, to początek sesji będzie trudny. Zwykle jednak jest też inspirujący, bo kiedy rzadko oglądacie wschód słońca, to cała sesja staje się dla Was niemal magicznym przeżyciem i to też świetnie widać. A kto naprawdę nie radzi sobie ze wstawaniem, może zawsze wybrać sesję o zachodzie słońca.
Umówcie się na plener
Nie da się opisać sesji. Ją trzeba przeżyć. Dlatego zachęcam Was, żebyście z okazji albo przy okazji, albo bez okazji, decydowali się na sesję w plenerze. Napiszcie do mnie, zadzwońcie, pogadamy, umówimy szczegóły i pójdziemy w plener. Obiecuję, że jeśli tylko będziecie chcieli, to będzie to dla Was genialna zabawa, po której zostanie coś więcej niż tylko wspomnienia: wspaniałe zdjęcia, do których zawsze będziecie z radością wracali.