Czy coś niespodzianego może wydarzyć się w dniu ślubu?
Znam panią kierownik pewnego USC, która mówi, że ślub zapamięta się przede wszystkim ze względu na niespodzianki. Jako fotografa stawia mnie to w kiepskiej pozycji, bo muszę przegrać z kaprysami losu. Chyba że zdołam złapać którąś z tych niespodzianek na zdjęciu. A bywają one różne: czasem nawet Maserati łapie gumę, świadek zapomina dowodu, albo… nie, nie uprzedzajmy wypadków.

Fryzura i makijaż w domu? Dlaczego by nie?
Ona: piękna, trochę nieśmiała, na co dzień raczej poważna. Trochę unika aparatu, ale to nic – aparat ją uwielbia. Widać, że na ten dzień czekała od dawna. On: normalny facet, uporządkowany, ale zadziorny i zdecydowany. Udaje, że nie widzi obiektywu, ale widać, że się zgrywa.

Uroczystość ślubna odbyła się w Parafii Podniesienia Krzyża w Wolbromiu.
Z zewnątrz twardy, ale od środka nieraz dzisiaj zadrżał. Zdecydowanie bardziej okazałym od zewnątrz niż od środka. I tu do głosu dochodzi siła niespodzianek. Tym razem wielkie oczy, a później szczery śmiech pojawiły się z winy rozdarcia sukienki. Czy to uchwyciłem? To niech zostanie słodką tajemnicą fotografa i Pary Młodej! W samym kościele udało mi się złapać coś, z czego chyba nawet Tomasz nie zdawał sobie sprawy: jak do tej pory naprawdę nieźle radził sobie z odgrywaniem roli stoika, tak w tym momencie nie dał rady: zamiast spokoju i opanowania na twarzy pojawił mu się autentyczny uśmiech zachwytu. Później już sobie go nie żałował, a Sandrze najwyraźniej się to spodobało.

Gościniec Czarny Las
Sala Gościńca Czarny Las na zalewem w Wolbromiu przez kolejnych kilka godzin pełna była mniej lub bardziej ukradkowych spojrzeń, radości, która młodych połączyła, a tym trochę starszym odświeżyła wspomnienia. Olbrzymia jest w tym zasługa gości, którzy bawili się jakby byli na własnym weselu, a więc długo, bez ograniczeń i ciesząc się i muzyką, i doskonałym jedzeniem. Wszędzie tam byłem, ale zdradzała mi tylko lampa – pozwoliłem sobie na jej użycie, żeby we wnętrzu sali dodać trochę kontrastu i wydobyć żywe kolory. Kiedy przeglądam te zdjęcia, mam z nimi jednak pewien problem. Zaczyna się od standardu: ona piękna, on poważny. Później jednak od czasu do czasu coś się zmienia: ona zamyślona, on rozbawiony. A później znów: uśmiech na jej twarzy, a na jego – powaga. I czego w związku z tym im życzyć? Ciągłej radości? Chciałoby się, ale oni już wiedzą, że to nie wszystko. Może więc właśnie tej zdolności do szerokiego uśmiechu, kiedy jest okazja, i siły wtedy, kiedy akurat brakuje powodu do radości?

Sandra i Tomek byli zdecydowani również na sesję plenerową, która odbyła się w Zakrzówku w Krakowie oraz w samym Krakowie na brzegu Wisły. Na koniec próbowaliśmy dostać się na kopiec Kościuszki ale było już za późno. Były to wspaniałe miejsca, gdzie w naturalnym świetle wykonaliśmy piękne zdjęcia na trawce, w pobliżu pięknego parku i brzegu Wisły. Wyjątkowe były również zdjęcia nad wodą oraz podczas zachodu słońca. Tak oto udało się uchwycić ich pocałunek widoczny na samym dole.
